Może czasem lepiej sobie odpuścić?
Tak, czasami najlepiej pozostać betonem emocjonalnym, albo przynajmniej zachować taką pozę, na siłę utrzymywać w duszy resztki spokoju. Niestety, nie w każdej sprawie się da.
Są rzeczy, które niesamowicie zasmucają, rzeczy, które wprawiają w przerażenie, wręcz w osłupienie. Tysiące myśli wpędzają powoli w załamanie nerwowe. Niektórych spraw nie da się zbyć zwykłym wzruszeniem ramion.
Chciałoby się spojrzeć na to wszystko z góry, nabrać dystansu, jednak myśli ściągają ku ziemi.
Krzyki za oknem docierają do uszy jak zza grubej szyby, pomimo otwartego okna. Próbuję wywietrzyć stęchliznę własnych myśli. Przez głowę w każdej sekundzie przelatuje tysiąc myśli. Nerwowość, rozdrażnienie nie dają się ukryć przed nikim. Tak, Tato, wszystko w porządku. Nie, nic się nie dzieje.Czuję się wyśmienicie. Tylko zaraz...
... oszaleję.
Niepokój. Zżera od środka, trawi od początku do końca, odbiera dotychczas niczym niezmącony spokój leniwych niedziel. Naruszył to, co wydawało się wieczne. Oddycham głęboko. Na tyle, na ile pozwala mi to miasto. Sama doprowadzam się do obłędu, do szewskiej pasji, wpędzam się w paranoję.
Nie ma co robić, nie mogę nic zrobić, to nawet sen nie jest w stanie przyjść z pomocą. Pozostaje czekać, czekać. Wskazówki zatrzymują się, nawet jeżeli tylko na sekundę odwrócę wzrok. Kolejna już najdłuższa godzina mojego życia dokłada swoje trzy grosze do i tak już przerośniętej, nabrzmiałej, grożącej wybuchem sytuacji. Po raz kolejny dolewam oliwy do ognia.
Niby wszystko jest po staremu, a jednak wszystko wydaje się obce.
Mam okazję rozważyć milion możliwych scenariuszy. Mam okazję odbyć kolejną wędrówkę wgłąb siebie, tylko po to, by znaleźć tam kolejne, jeszcze większe pokłady niepokoju, do tej pory utajonego, przyczajonego, czekającego. Wszystko powraca z podwójną mocą. Każda próba przemówienia sobie do rozsądku kończy się dokładnie tak samo, a przywrócenie się choć na chwilę do bycia betonem emocjonalnym tylko pogarsza sytuację, coraz bardziej oddala od trzeźwego myślenia. Wpadam w błędne koło.
Nie ma się czym przejmować, nic się nie dzieje. Wszystko jest w najlepszym porządku. Nikomu to nie zaszkodzi. Nie wydarzyło się nic złego, niszczącego, mimo to do wieczora nie uspokoję oddechu. Nawet sprawdzone sposoby nie dają żadnych rezultatów.
Czasami tak wygodnie byłoby móc opuścić swoje własne ciało.
Szukam ukojenia w wszystkim, co ogłupia, co pozwoli chociaż na chwilę wyłączyć mózg. W takiej chwili nawet programy paradokumentalne w telewizji stają się na wagę złota, o ile pomogą oderwać się od siebie, nawet na krótki moment.
Niech ktoś zatrzyma tą samonapędzającą się karuzelę niepokoju, która wiruje coraz szybciej i szybciej. W każdej chwili mogę wypaść, zlecieć na łeb na szyję, puścić wodze. Jednak muszę trzymać się w ryzach, nie mogę pozwolić sobie po raz kolejny na wpędzenie się w paranoję.
Chciałam poczytać w wannie, ale białe litery na tym tle są nie do pokonania. Zmień proszę wersję grafiki na telefon.
OdpowiedzUsuńCiocia Agata Dobra Rada
Pojawiło się kilka ładnych metafor, ale ja wciąż (mimo wszystko) myślę, że za bardzo się przejmujesz.
OdpowiedzUsuńBeton Emocjonalny